After so many years...
czwartek, 24 marca 2016
Rozdział 13
niedziela, 28 lutego 2016
Rozdział 12
Rozdział 11 cz. 2
poniedziałek, 15 lutego 2016
Rozdział 11 cz.1
niedziela, 31 stycznia 2016
Rozdział 10 :>
- Błagam cię, zrób to dla mnie... - szepnęła.
- No zgoda. – mruknął, a jej oczy zabłysnęły. – Dlaczego Bóg pokarał mnie tym zaszczytem jakim jest bycie twoim kuzynem...
- Ej! To nie było miłe!
- A ktoś powiedział, że ja jestem miły? – zaśmiał się.
- Rick... - mruknęła i spuściła głowę.
- No co? – mruknął przed wyjściem.
- Chcę sobie zrobić kolczyk w nosie. – powiedziała stanowczo i uśmiechnęła się. – Mógłbyś mnie też podwieźć po jego zrobieniu do jakiejś galerii handlowej. Mam mało ciuchów.
- Nie za dużo wymagasz? – zapytał, a ona tylko pokręciła przecząco głową. – Dobra chodź. – zaczął iść w stronę samochodu. – Mój znajomy zrobi ci ten kolczyk za darmo, musisz mu tylko powiedzieć, że jesteś moją kuzynką. Tu masz hajs na ciuchy. – podał jej zawiniątko banknotów. – Spotykamy się w domu o 19:00. Masz być punktualnie.
- Oczywiście. – mruknęła i wyszła z samochodu.
- Za jakie grzechy... - szepnął i odjechał zostawiając dziewczynę samą.
*Casey*
Siedziała w pokoju Olivii na jej parapecie. To było jej ulubione miejsce w całym domu. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Było tu tak bardzo pusto... Błądząc swoimi tęczówkami po meblach zauważyła jakieś koperty włożone w jedną z szafek. Powoli odeszła od okna i zaczęła iść w ich stronę. Trzęsącymi się rękoma podniosła listy. Były kolejno zaadresowane: Charlie, Leo, Mama i Tata, Luke i Casey... Wzięła kopertę ze swoim imieniem i powoli otworzyła. W środku tak jak myślała znajdował się list. Był napisany przez Olivię. Dwa dni przed datą jej śmierci.
Kochana Casey!
Znam cię tak dobrze, że wiem jak ci ciężko, gdy to czytasz. Chciałabym znów cię zobaczyć. Przytulić. Zjeść pizzę przy dobrym horrorze tak jak kiedyś. Jednak wiem, że to co zrobiłam było słuszne... Cas... Ja byłam prześladowana... Codziennie dostawałam SMS'y z groźbami, że coś stanie się tobie, albo komuś mi bliskiemu, jeśli nie odczepię się od Leo... Nie chciałam, abyś cierpiała, chociaż wiem, że przez moją śmierć cierpisz równie mocno... Przepraszam...
Kocham Cię, Olivia
PS. Widziałam jak Charlie na ciebie patrzy. Wiem, że on też ci się podoba... Życzę wam szczęścia... Nie spiernicz tego kochanie <3 W środku koperty masz również nasze stare zdjęcia... Dziękuję Ci, że zawsze byłaś przy mnie Casey... Nigdy o tym nie zapomnę. Trzymaj się misiu...
Po przeczytaniu całego listu łzy swobodnie spływały po jej policzkach. Musiała dać sobie z tym wszystkim radę... Dla Liv... Zabrała listy i zbiegła na dół po schodach.
- Ciociu! – krzyknęła.
- Coś się sta... Casey dziecko! Czemu płaczesz? – zapytała pani Mason podbiegając do dziewczyny.
Brunetka podała jej kopertę z napisem „Mama i Tata".
- Czy to... - urwała. – Czy to list od Olivii?
- T-tak... - szepnęła.
Trzydziesto siedmio latka wzięła od niej list i ruszyła do swojego męża.
- Haroldzie! Chodź tu! – wydarła się.
Brunetka nie informując nikogo wyszła z domu i ruszyła w stronę posiadłości Devriesa. Zapukała najmocniej jak się dało, a chwilę później drzwi otworzył jej zapłakany Leondre. Nie pytała co się stało tylko wręczyła mu kopertę i ruszyła w stronę swojego podwórka. Tylko od niego zależy co zrobi z tym listem.
*tu możecie włączyć piosenkę XD*
*Leo*
To wszystko działo się za szybko. Wręczyła mu kopertę i odeszła. Nie zdążył nawet zapytać co to za koperta, lecz kiedy zobaczył na niej staranne pismo Liv, to już wiedział.
Drogi Leondre...
Wiem, że jest Ci teraz bardzo smutno. Niestety nie cofniesz czasu. Chciałam przed tym wszystkim powiedzieć Ci, że... Kochałam Cię Leondre, zawsze będę Cię kochać. Wiedziałam, że nie czujesz tego samego. Znajdź sobie jakąś piękną dziewczynę o imieniu Meredith. Mówiłeś mi kiedyś, że bardzo podoba Ci się to imię. Szkoda, że mama mnie tak nie nazwała... No cóż, trudno... Pamiętaj, że zawsze będę przy Tobie. Będę chronić Was wszystkich choćby nie wiem co. Nie pozwolę na waszą krzywdę. W kopercie masz również nasze stare zdjęcie. Dziękuję ci za wszystko.
Kocham Cię, Olivia
Wyjął powoli zdjęcie. To byli oni. Całujący się w wieku pięciu lat. Szybko pobiegł na górę do swojego pokoju. Wyjął z ramki zdjęcie jego i Alex, które podarł, a na jego miejsce włożył to z Liv. Odstawił ozdobę na półkę i usiadł na łóżku. Wpatrywał się w obrazek przez długi czas. W końcu wybiegł z pokoju i szybko zakładając kurtkę wybiegł z domu. Pobiegł prosto do kwiaciarni.
- Poproszę 13 róż. – powiedział do sprzedawczyni.
Kobieta związała wszystkie kokardą i podała chłopcu.
-Dziękuję. – powiedział i położył pieniądze na wyciągniętej dłoni kobiety. – Dowidzenia.
- Dowidzenia. – odpowiedziała piskliwym głosikiem.
Brunet szybkim krokiem ruszył w stronę cmentarza. Szedł wyznaczoną ścieżką, aż w końcu zobaczył jej grób. Powoli do niego podszedł i ułożył na nim kwiaty. Siadł na ławce i przeczytał napis.
Olivia Mason
13.06.2000 – 4.10.2015
„Znikłaś nam z oczu
Na wieczne sny
Zostawiłaś nam smutek
I gorzkie łzy"
Siedział tak i czytał to wszystko od nowa. W kółko i w kółko. Nagle do jego uszu dotarł dziwny dźwięk. Jakby ktoś go obserwował. Czuł wzrok na sobie. Rozejrzał się w około, ale nikogo nie dostrzegł. Wolno wstał z ławeczki i ruszył w stronę wyjścia z cmentarza. Szedł skrótem. Nie bał się. Miał to wszystko w głębokim poważaniu. Nagle ktoś złapał go od tyłu i zaciągnął w ciemną uliczkę.
- Pieniądze. – wysyczał mu ktoś do ucha.
- Nie mam! Zostaw mnie! – chłopak zaczął się miotać.
- Zaraz tu przyjdą moi koledzy i zrobi się nieprzyjemnie. – warknął.
Brunet bał się. Wszystkie wspomnienia z dzieciństwa powróciły. Odwrócił głowę w prawą stronę i po drugiej stronie ulicy zobaczył jakąś zakapturzoną postać. Chwilę później usłyszał strzał. Jego napastnik upadł na ziemię, a on od razu zaczął uciekać. Kto to był?
*~~~~~~*
- Co ty do jasnej cholery gadasz?! – zaczęła krzyczeć.
- Chcieli go napaść. Mam ci to przeliterować? – mruknął zirytowany. – Postrzeliłem tego gościa w nogę. Chyba przeżył.
- Niech no tylko znajdę gnoja. – warknęła.
- Nie unoś się tak młoda.
- Będę. – mruknęła. – Stary. – syknęła mu do ucha i pobiegła do swojego pokoju.
- Chodź no tu! – krzyknął i pobiegł za nią.
Wszedł do jej pokoju. Siedziała na łóżku i patrzyła się tępo w ścianę.
- Tęsknię. – wyszeptała.
- Wiem. – odszeptał. – Pamiętaj tylko, że sama tego chciałaś. Nie cofniesz czasu.
- Masz rację. To był mój wybór i nadal uważam, że postąpiłam słusznie.
Siedzieli w ciszy. Nikt się nie odzywał. Mężczyzna analizował wydarzenia z dzisiejszego dnia, a dziewczyna myślała.
- Załatw mi broń. – powiedziała.
- Że co, słucham? – otworzył oczy ze zdziwienia.
- To co słyszysz. Nie pozwolę żebyś tylko ty to wszystko robił. Ja to zaczęłam i ja to kiedyś skończę. Dlatego proszę, załatw mi broń.
- Broni ci nie załatwię, ale mogę cię nauczyć walczyć. – dziewczyna dziwnie na niego spojrzała. – No wiesz, tak na wszelki wypadek.
- Niech ci będzie. – mruknęła. – A teraz wyjdź. Muszę się przebrać.
Rick wstał z łóżka i ruszył w stronę wyjścia.
- Dobranoc Rick.
- Dobranoc mała. – mruknął i zamknął drzwi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
1044 słowa ! BĄDŹCIE DUMNI XDD
CZYTASZ= KOMENTUJESZ
Kocham was, Vic :)
sobota, 30 stycznia 2016
Rozdział 9 ;*
-Nadal sądzisz, że to był dobry pomysł? – zapytał wysoki mężczyzna o kruczoczarnych, krótkich włosach.
- Tak. Uwierz mi, że tak będzie lepiej Rick. – westchnęła. – Teraz przepraszam, idę na zakupy. – mruknęła i wyszła z pokoju.
*Leo*
Tej soboty Leondre leżał na łóżku i słuchał muzyki. Za niedługo powinna zjawić się Alex. Po śmierci Olivii zaczął spędzać z nią więcej czasu. Powoli zapominał, ale wiedział, że ona zawsze będzie w jego sercu.
- Puk, puk? – usłyszał głos brunetki zza drzwi.
- Kto tam? – spytał i uśmiechnął się.
- Hipopotam! – krzyknęła i wpadła do jego pokoju. – Jak tam? – szepnęła siadając na jego łóżku.
- Lepiej. Masz ochotę w coś pograć? – popatrzył na nią.
- Pewnie. – odpowiedziała. – To w co gramy? W tenisa?
- Chodź. – powiedział i pociągnął ją za rękę do piwnicy. – Oto moje królestwo. – uśmiechnął się promiennie.
- O mój Boże! Czy to bilard?! – wrzasnęła podbiegając do stołu.
- Nie, kanapa. – mruknął brunet. – Masz. – podał jej kij do gry.
- Gramy o coś? – spytała. – Jeśli wygrasz to kupię ci słoik Nutelli, a jeśli przegrasz... Dajesz mi buziaka.
- Umowa stoi. – powiedział po czym oboje uścisnęli sobie dłonie.
*Charlie*
Chłopak stał na dworcu i czekał na pociąg do Port Talbot. Wyjął z kieszeni słuchawki i włączył pierwszą lepszą piosenkę. Rozglądał się wokoło i spokojnie czekał. W pewnym momencie jego oczom ukazała się wysoka dziewczyna o długich blond włosach. Były identyczne jak te, które posiadała heterochromiczka. Charlie nie zastanawiając się długo pobiegł w stronę dziewczyny jednocześnie wyjmując jedną słuchawkę z ucha.
- Olivia? – spytał kładąc dłoń na ramieniu bondynki.
Dziewczyna odwróciła się w jego stronę. Niestety to nie była Liv.
- Przepraszam, pomyliłem cię z moją przyjaciółką... - mruknął i zaczął odchodzić.
Stracił już całą nadzieję...
*Leo*
- Wygrałam! – krzyknęła uradowana brunetka. – Zaraz dasz mi nagrodę, ale najpierw pójdę do toalety. – powiedziała i wychodząc cmoknęła brązowookiego w policzek.
Kiedy sobie poszła chłopak usłyszał dźwięk nowej wiadomości. Nie był to jego telefon tylko Alex. Wiedział, że źle robi, ale jego ciekawość była większa. Odblokował komórkę i kliknął ikonkę wiadomości.
Od: Amber ;*
Miałaś dobry plan kochanieńka ;* Teraz musimy się pozbyć jeszcze tej drugiej... Pamiętaj, że Charlie ma być tylko mój ^^
Chłopak otworzył usta w literkę „O". Przewinął wiadomości w górę i zaczął czytać.
Do: Amber ;*
Już wysłałam jej tą paczkę ;) SMS też doszedł.. Nie mogę się już doczekać!
Od: Amber ;*
Jesteś genialna! Teraz musimy coś wymyślić na tą drugą szmatę ;*
Do: Amber ;*
Już mam plan ^^
Jakie wiadomości?! To przez nią Olivia nie żyje?! Brunet otworzył inne wiadomości. Wśród nich znalazł kontakt zapisany „Gówniara :)". Kliknął na niego, a jego oczom ukazały się wszystkie groźby wysyłane do jego owieczki. Nie wierzył w to co zobaczył. Jak mógł się przyjaźnić z taką okrutną osobą?
- Co robisz? – zapytała go Alex wchodząc do pokoju.
- Wynoś się. – odparł spokojnie.
- Słucham?
- Nie słyszysz?! Wynoś się z mojego domu! Odwal się od Casey, Charliego i MNIE! Nie dość, że przez ciebie Olivia nie żyje to masz jeszcze zamiar zrobić coś Cas?! Mam cię dość! Nie chcę cię znać! – wykrzyczał i rzucił w nią telefonem.
Dziewczyna ze strachem uciekła do swojego domu.
- To przeze mnie... Wybacz mi Liv... - szepnął, a po jego policzkach zaczęły spływać słone łzy.
_________________
496 słów LOOOL
Pisać komy !!! Kocham <3